OSTATNI EGZEMPLARZ LATA (I)

KOCHANI CZYTELNICY
ZAPRASZAMY WAS W CZYTELNICZĄ PODRÓŻ Z PIOTREM, TAMARĄ, AGATĄ I INNYMI BOHATERAMI POWIEŚCI, KTÓRA BĘDZIE SIĘ POJAWIAĆ W TZW. ODCINKACH 🙂
WASZE POCZYTANIE, UWAGI, SUGESTIE, A MOŻE NAWET POMYSŁY NA NOWE ODCINKI – BARDZO, BARDZO MILE WIDZIANE. 🙂 ZAPRASZAMY!
OSTATNI EGZEMPLARZ LATA (I)
„Dom to oglądanie księżyca wschodzącego nad szałwią i towarzystwo kogoś, kogo można przywołać do okna, żebyście obejrzeli to razem. Dom jest tam, gdzie tańczysz z innymi, a taniec to życie.” – Stephen King
Ostatecznie spełnił swoje marzenie; kupił dom na wsi. Po części dlatego, że było to pewnym trendem wśród znajomych, po części dlatego, że dał się przekonać iż jest to dobra inwestycja na przyszłość. Dom wymagał gruntownego remontu, ale był położony w tak pięknym i nieco odległym od reszty wioski miejscu, że Piotr zrezygnował z wizualnie lepszych ofert. W końcu i tak będzie wpadał tu tylko na weekendy, a ekipa remontowa, którą zatrudnił, powinna uporać się ze wszystkim do jesieni. Zważywszy, że marzec był dopiero u progu, chłopaki mieli sporo czasu na realizację jego pomysłów. Nie wydziwiał. Sam, będąc wziętym architektem, lubił proste i praktyczne rozwiązania.
Obszedł swoje nowe włości dookoła; drewniany, chylący się miejscami płot, morze chwastów o intensywnym gorzko słodkim zapachu, jakieś śmieci, kilka karłowatych, jak się domyślał drzewek owocowych. Dom nie był duży, zaledwie trzy pokoje, kuchnia i mikroskopijna łazienka. Niemal natychmiast układał w głowie nowy projekt. W jednym z pokoi przez wybite szyby w oknie wtargnął do wewnątrz kilkoma solidnymi gałęziami najprawdopodobniej krzew bzu. Tak obstawiał, pamiętając z dzieciństwa wakacje u dziadków. Doznawał dziwnych uczuć oglądając przyszłą siedzibę na weekendowe wypady.
Gdy już miał wsiadać do samochodu, dostrzegł kobietę, siedzącą na werandzie sąsiadującego z jego ogrodem domu. Nie był zachwycony sąsiedztwem, ale… Było to lepsze niż mieć pod bokiem całą wioskę. Przez chwilę obserwował ją dyskretnie. Usiadła w wiklinowym fotelu, okryła kolana kocem i sięgnęła po książkę, leżącą na stoliku obok. „Może będzie całkiem sympatyczną sąsiadką” – Pomyślał. Sam nie lubił czytać. Wolał film. Po chwili już zapomniał o niej. W biurze czekał pilny projekt i dość trudna rozmowa ze wspólnikiem.
***
Ani się obejrzał, nastała jesień. Pierwszy weekend na wsi zaplanował z pompą. Zaprosił przyjaciół i znajomych. Załadował do bagażnika mnóstwo produktów. Cieszył się jak dziecko. Postanowił zaprosić również Tamarę. Mieli za sobą kilka zdawkowych rozmów. Ucieszyła się, że kupił ten opuszczony dom. Niezmiernie lubiła i przyjaźniła się z jego byłą mieszkanką. Nieco opowiedziała o niej Piotrowi. Sprawiła, że zupełnie inaczej spojrzał na inwestycję. Pani Anna odeszła dwa lata temu. Chciała nawet podarować dom Tamarze, ale rodzina się nie zgodziła. Wymogli na matce, by zrezygnowała z tego pomysłu, bo i tak wywalczą swoje w sądzie. Tamara odetchnęła z ulgą. Nie lubiła konfliktów, a Annę i tak kochała, jak własną matkę. Rozumiały się niemal bez słów. Łączyły je książki, zioła i wieczorne rozmowy na werandzie. Tamara wciąż odczuwała pustkę po stracie przyjaciółki. Patrzyła na dom, który niszczał, a kolejni, potencjalni kupcy, których zwoził syn Anny, kręcili nosami, że za drogo, że remont, że daleko od wsi, że to i tamto. Aż w końcu pojawił się Piotr i z miejsca kupił dom. Tamara miała wątpliwości, czy nowy właściciel odczyta to miejsce dla siebie, odgadnie jego niezwykłość. Raczej widziała w nim chłodnego architekta. Mieszczucha uzależnionego od Internetu i miejskich wygód. Tu nie dowożono pizzy, sushi ani kebabów a i Internet działał jak chciał. Miała też nadzieję, że „parapetówka” będzie jedyną imprezą jaką Piotr tutaj zorganizuje. Musiała jednak przyznać, że dom wyremontowano pięknie i zadbano o to, by nie stracił wcześniejszej „bryły.” Wydzielono miejsce na ogród, na warzywnik i dosadzono kilka drzewek owocowych. To ją nawet zaskoczyło! Może źle oceniała mężczyznę, wyobrażając sobie wcześniej, że po prostu „zabetonuje” otoczenie domu, ograniczając się do mikroskopijnego klombu. Przyjęła zaproszenie.
***
Piotr otarł pot z czoła. Kilka worów wypełnionych opadłymi liśćmi, wyschniętymi kłączami, badylami stało pod płotem. Mięśnie nie nawykłe do takiego wysiłku dawały o sobie znać. Agata nie zamierzała „babrać” się w tych porządkach. Nie lubiła wsi, owadów, woni gnijących roślin. Wolałaby, żeby narzeczony zainwestował raczej w jakiś piękny apartament, ale… Niestety. Nie na wszystko miała wpływ.
W przeciwieństwie do niej, Piotr z każdym nowym pobytem tutaj, rozsmakowywał się w ogrodniczych zajęciach, uprawie roślin i czuł, że ten dom, to miejsce, ma na niego dobroczynny wpływ. Odstawił ostatni worek i spojrzał w kierunku werandy. Tamara pomachała mu. Niemal jak zwykle, siedziała na wiklinowym krześle i czytała. Nie znał nikogo innego, tak zaczytanego. Czasem streszczała mu fabułę, proponowała jakąś lekturę na nadchodzące, długie jesienne wieczory, ale konsekwentnie twierdził, że nie lubi czytać. Nie nalegała.
– Kiedy wracamy? – Agata z wyraźnym dąsem, wymownie potrząsnęła dłonią zaciśniętą na smartfonie. – Straszne tu zadupie. Zasięg do bani! Nie mogłeś kupić domu bliżej miasta? I te, pieprzone komary!
Uśmiechnął się pod nosem tak, by nie zauważyła. Jego także nieźle pocięły, ale nie robił z tego dramy. Odpowiedni sprej złagodził ukąszenia. Czuł przyjemne zmęczenie. Nabrał ochoty na duży kubek aromatycznej kawy. Otoczenie domu cieszyło wzrok. Nowo zakupiona huśtawka z bali, na której mościła się teraz Agata, doskonale komponowała się z ogrodem.
– Napijesz się kawy? – Zapytał dziewczyny, zdejmując bawełniane, robocze rękawice.
– Raczej wódki. – Sarknęła, wciąż naburmuszona.
– Daj spokój. Tu jest naprawdę cudnie!
I nagle zdał sobie sprawę, że nigdy o niczym tak nie mówił. Nie używał słowa: „cudnie.” Roześmiał się i przytulił Agatę.
– To najlepsza inwestycja w moim życiu!
– A ja? Obruszyła się.
– Ty nie jesteś inwestycją. – Spoważniał. – Jesteś…
„No właśnie. Kim ty dla mnie jesteś?” Z czułością otoczył jej twarz dłońmi.
– Śmierdzisz zielskiem. – Agata w sekundę uśmierciła romantyczny gest. – Wracajmy. Tu jest beznadziejnie.
(Katarzyna Justyna Zychla)
CDN…

You May Also Like

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *